Samyanga 35 1.4 FE AF do testów dostałem już dawno temu. Na tyle dawno, że miałem jeszcze Sony A7R2, a o najnowszej wersji oprogramowania obiektywu (v0.2) nikt jeszcze nie słyszał.
Niestety były to też czasy brzydkiej pogody, nadmiaru pracy zawodowej oraz innych niefortunnych zdarzeń, które skutecznie opóźniały mój mini test tego szkła.
I może dobrze, bo od premiery Samyanga 35 1.4 FE AF sporo się wydarzyło, dzięki czemu mój mini test powinien być bardziej konkretny.
Po pierwsze zmieniłem aparat na nowszą generację, która w stosunku do poprzednika ma zdecydowanie poprawiony AF. Po drugie jak już wspomniałem pojawił się nowy firmware do Samyanga, który w znacznym stopniu poprawił pracę AF tego obiektywu. No i po trzecie, pojawiły się na sieci recenzje i testy tego szkła, do których mogę się w jakiś sposób odnieść.

No to przechodzimy do konkretów. Szkło jest duże. Jest także ciężkie. I nie ma się co dziwić, bo to w końcu szkło jasne i pod pełną klatkę. Tak więc rozmiarami i wagą nie odbiega od swojego konkurenta firmy Sony, który przy okazji szczyci się ślicznym niebieskim znaczkiem Zeiss.
Aparat z założonym obiektywem trzyma się jednak wygodnie, bo jego rozmiar i waga nie przekracza jak dla mnie jakiejś tam magicznej granicy określającej, że od teraz to będzie tortura, nie da się robić zdjęć i w ogóle gdzie są moje cukierki? Chcę do mamy….

Budowa, pancerna, solidna no i w sumie ładna (ahh ten pomarańczowy/czerwony pasek). Nie wygląda na to, że za jakiś czas się rozpadnie, bardziej przychodzi na myśl w razie potrzeby będzie się można nim obronić, a po pokonaniu wrogów nadal będzie działał jak każdy inny pancerny obiektyw.
Duży i wygodny pierścień do ustawiania ostrości (nie mechaniczny), którego pracę można odpowiednio ustawić za pomocą dodatkowego akcesorium zwanego Samyang Lens Station (będzie o tym później).
Przycisków na obudowie brak (szkoda). Do tego wszystkiego w zestawie dostajemy dekielki, osłonę przeciwsłoneczną oraz pokrowiec w formie materiałowego woreczka.

Czas na konkrety istotniejsze. Tak, AF działa. Działa znacznie lepiej niż w wcześniejszych Samyangach z AF pod Sony. Z każdym nowym obiektywem Samyang poprawia pracę silnika, to znaczy po prostu zmienia silnik na nowszy. Szybszy i cichszy. Jego zwyczajowej pracy właściwie nie słychać. Zwyczajowej, czyli jak byście zrobili test jak jedzie po całym zakresie, bo zostawiliście założony dekielek. No i wtedy jest cicho. Niestety jak już zdejmiemy dekielek i zaczniemy robić zdjęcia, albo wpadniemy na pomysł nakręcenia filmu, to usłyszymy już niestety pewne dźwięki.
Jakie? Robiliście kiedyś popcorn? Jak tak, to właśnie mniej więcej takie dźwięki wydaje z siebie Samyang 35 1.4 FE AF podczas pracy. A jak nie robiliście nigdy popcornu, to posłuchajcie:

I jak? Strasznie nie jest, ale mogło być lepiej. Spoko, będzie przy następnym obiektywie Samyanga z AF pod Sony.

Obiektyw ustawia ostrość w sumie tam gdzie powinien. Jednak tak do końca coś nie gra, coś jest nie tak. Kiedy przyjrzymy się w 1:1 jak wygląda rozkład głębi ostrości na naszym zdjęciu to zobaczymy, że więcej ostrości jest przed naszym celem niż za. Cel jest ostry jak być powinien, ale rozkład głębi ostrości jest wyraźnie przesunięty na przód. Jak to do cholery, przecież w systemach bezlustrowych nie ma problemu z FF/BF prawda? No nie ma, ale jak się bardzo chce to się go zrobi. Zwłaszcza jak się ma lekarstwo na taką przypadłość (o tym będzie później -już o tym wspominałem prawda?)
No tak czy inaczej FF to nie jest, bo jak wspomniałem cel jest trafiony. Tylko, że można to poprawić i będzie perfekcyjnie…
W trybie AF-C radzi sobie naprawdę nieźle. W dobrym świetle tylko niewiele ustępuje Sony Zeiss 35 1.4. Tak tyci tyci. W słabszym świetle obiektyw delikatnie zwalnia. Za to trafia nawet jak już tak zwane gołe oko niewiele widzi.
Czyli, że ogólnie obiektyw szybki jest. A na takim opiniotwórczym portalu napisali, że jest powolny. To jak to jest w końcu? Wiele zależy od metody pomiaru. Jak sprawdzamy ile zajmuje obiektywowi przebieg całego zakresu i dodatkowo zrobimy to z założonym dekielkiem, czyli odetniemy mu światło (a wspominałem, że wtedy troszkę zwalnia, prawda?) to wynik będzie kiepski.
Co innego jak sprawdzimy jak ustawia ostrość podczas robienia zdjęć, a w końcu do tego ten obiektyw został stworzony. Oceńcie sami:

I jak? Szybki jest prawda? Nawet jak jest ciemno, nie ma dramatu.

Na koniec warto też wspomnieć, że dostępne są wszystkie tryby AF jakie oferuje w swoich body Sony. Łącznie z wykrywaniem oka oczywiście.

Ostrość zdjęć. Jest ostro. Nawet na f1.4 jest ostro, na tyle że mnie osobiście się podoba. A mam w tym temacie spore wymagania.

Ciekawie wygląda sprawa fotografowania na w pełni otwartej przysłonie, na dużą odległość (np. zdjęcia nocne z ręki). Centrum ostre a brzegi nie. Norma w sumie, ale w przypadku tego obiektywu wyraźnie widać jak rozkłada się ostrość w kadrze. Ostrość na brzegach też jest niezła, ale jest zdecydowanie bliżej fotografującego niż środek kadru. Taki brzegowy FF 😉 Poniżej przykład, zerknijcie uważnie na środek kadru oraz lewy brzeg.

Jak ktoś chce mieć bardo ostro to sobie przymknie. Po przymknięciu np. do f8 i użyciu odpowiedniego aparatu, do ostrości nie można się przyczepić nawet w rogach zdjęcia.

Uwaga, poniżej przykład, jednak zdjęcia są tak ostre, że bardzo proszę o ostrożne przeglądanie, lub założenie specjalnych okularów ochronnych. Czy tam gogli.

Z innych właściwości optycznych, to aberracja chromatyczna jest, ale nie tak duża jak np. w Samyangu 50 1.4 FE AF. Jak dla mnie do przyjęcia. Winieta też jest, całkiem spora, jak ktoś nie lubi, to niech tnie albo sobie rozjaśnia w sofcie.
No i oczywiście są odblaski, ja je kocham, uwielbiam i bardzo się z tego cieszę. Jak ktoś nie lubi, to albo niech myśli o innym szkle, albo kombinuje większą osłonę przeciwsłoneczną.

Winietka na f1.4 z ustawieniem ostrości na minimalną odległość.

Winietka na f1.4 z ustawieniem ostrości na maksymalną odległość.

Samyangiem 35 1.4 FE AF można także filmować, wspominałem o tym. Zalecam ustawienie w body opcji Prędkość AF na Duża i Czułość śledzenia AF na Wysoka, bo inaczej np. na gimbalu obiektyw nie będzie za bardzo nadążał za naszymi ruchami. No chyba, że chcecie mieć miłe dla oka, płynne przejścia z planu na plan, to wtedy zostawiamy wszystko na standard.

Podsumowując ten mini test, Samyang 35 1.4 FE AF to bardzo dobre szkło. Bardzo ostre, szybkie i co istotne jak na swoje parametry i system w jakim występuje tanie. Na dzień dzisiejszy kosztuje około 2600 zł. Z uzyskanych za jego pomocą zdjęć powinni być zadowoleni zarówno amatorzy jak i zawodowcy (np. ślubniacy), smakoszy może jednak delikatnie rozczarować, bo nie ma na obudowie niebieskiego znaczka Zeiss 😉
Filmowcy mogą narzekać na dźwięki przygotowywanego popcornu, jaki wydaje z siebie obiektyw podczas ostrzenia. Docenią za to plastykę oraz brak efektu „pływania/pompowania/migotania” (jak zwał, tak zwał) obrazu podczas pracy AF, który jest widoczny np. w Sigmie 19 2.8 ART.

No i na koniec zostawiam sobie to o czym dwa razy wspominałem wcześniej. Czyli kilka słów o Samyang Lens Station.
W sumie nie wiem po co to urządzenie w ogóle powstało bo (to znaczy mam teorię, którą właśnie Wam przedstawiam) aktualizację oprogramowania obiektywu można by zrobić tak jak w innych szkłach do Sony, czyli poprzez body. Korygowanie FF/BF w systemach bezlusterkowych jest niepotrzebne, bo problem taki w nich nie występuje. No i najciekawsze, czyli ustawianie otwarcia listków przysłony, też nie jest potrzebne (jest? Po co to robić, producent w fabryce produkującej obiektywy to źle ustawia i trzeba biedaczkowi pomóc?)

Ok dobra, trochę się czepiam, bo jest jedna fajna funkcja jaką daje nam oprogramowanie tego usb-docka, czyli możliwość ustawienia prędkości działania pierścienia ustawiania ostrości.
To wszystko umożliwia Samyang Lens Station. Czyli, że za jego pomocą (i niestety tylko jego) wgramy najnowszy firmware do naszego obiektywu (warto).
Skorygujemy nieistniejący problem FF/BF. No, ale na pewno nieistniejący? W końcu wspominałem, że ostrość jest ustawiana celnie, ale jej większa część jest jakby bardziej widoczna od przodu kadru… Dziwna sprawa. Zwłaszcza, że jak miałem dostęp do kilku (różnych modeli) szkieł Samyanga z AF pod Sony, to po podłączeniu do Samyang Lens Station, okazało się, że każde z nich ma ustawioną korekcję na minus (-2, -4), czyli takiego delikatnego, praktycznie niewidocznego FFa. Prosto z fabryki. Po co? No cóż, stwórz problem i jednocześnie sprzedawane oddzielnie rozwiązanie. Profit jest…. Dobrze choć, że SLS nie jest drogi. Trochę słabiej aktualnie z dostępnością…

I jeszcze raz, to ustawianie listków przysłony. Po co to jest? Ktoś wie? No i czy ktoś wie (jak już wie po co to jest), czemu producent nie był w stanie porządnie tego ustawienia listków przysłony, skalibrować przed opuszczeniem przez obiektyw fabryki?

Wielkie podziękowania dla firmy MonsterCam za udostępnienie rekordera Atomos Shogun Inferno, który bardzo mi pomógł w stworzeniu przykładowych filmów, oraz jak zwykle firmie Fotoaparaciki.pl za udostępnienie obiektywu do testu 🙂