Od jakiegoś czasu mój aparat po prostu się kurzy. Tak zwana kwarantanna, spowodowała, że praktycznie nie używam sprzętu foto/video. Fotografowanie dla przyjemności to chyba już przeszłość i nawet pojawiły się myśli „a może by to wszystko sprzedać w cholerę i pojechać w Bieszczady?”

Na szczęście koreański producent, w sumie w miarę taniej i dobrej optyki, który ostatnimi czasy mocno skupił się na bagnecie E a konkretnie jego odmianie pełnoklatkowej, czyli FE (żeby było jasno: bagnet jest jeden i ma oznaczenie E, a ja często używam nazwy FE tylko ze względu na przyzwyczajenie, jak opisuję komuś optykę Sony pod pełną klatkę), postanowił wydać na świat swoje kolejne dzieło.

Tym razem jest to Samyang 75 1.8. Ogniskowa wydaje się dosyć dziwna jak na pełną klatę, ale są ku temu powody. Dzięki takiej a nie innej ogniskowej i jasności, najnowszy Samyang jest po prostu totalnie małym i lekkim szkłem. Nawet przy niewielkim Sony 85 1.8 wydaje się po prostu filigranowy. Może nie pod względem długości, bo tu nie ma dużej różnicy, ale już średnica filtra jest sporo mniejsza -58mm kontra 67mm.

Tak czy inaczej, Sony A7 dowolnej generacji z podpiętym Samyangiem 75 1.8 to wyjątkowo kompaktowy zestaw, który w tych ciężkich czasach, kiedy to siłownie są zamknięte i tkanka mięśniowa po prostu ulega zanikowi, będzie idealną odpowiedzią na ten przykry, ale konieczny (podobno) stan.

Oczywiście rozmiary i waga to za mało, aby uznać obiektyw za godny polecenia. Dlatego zaraz opiszę jak to szkło spisało podczas moich testów.

Budowa i co dostajemy w zestawie.

Jak w przypadku wcześniejszych, budżetowych konstrukcjach Samyanga, obiektyw sprawia wrażenie bardzo delikatnego. Jednak jak już wcześniej nauczyła nas praktyka, jest to tylko wrażenie, bo obiektyw jak jego młodsi bracia (siostry? np. Wachowskie?) jest solidnie zbudowany i na pewno nie rozpada się w dłoniach. Na korpusie znajduje się fikuśny przełącznik umożliwiający wybór trybu działania pierścienia jaki nzajduje się na obiektywie. Może on pracować jako pierścień ostrości, lub możemy za jego pomocą zmieniać wartość przysłonę. Taki oldschool, jak by kogoś na wspomnienia wzięło. Dla mnie bez sensu, dla innych mokry sen.

W komplecie dostajemy jak to zwykle bywa w przypadku Samyanga, fajny pokrowiec na obiektyw (Tamronie ucz się.).
Aha, bo nie wspomniałem… osłona p-słoneczna i dekielki też są.

Ostrość.

Żyleta. A myśleliście, że będzie inaczej? No bez jaj, mamy 21 wiek, technologie takie, że zaczynamy bawić się gadgetami z filmów SF, które miały niedawno premierę. Koreańczycy odwalili kawał dobrej roboty. Samyang 75 1.8 to niesamowicie celne i ostre szkło. Na dodatek dostatecznie szybkie, i tym razem praktycznie bezszelestne. To znaczy, ja go nie słyszę, ale mam już 47 lat, co oznacza prawdopodobnie znaczne już uszkodzenie słuchu. Tak czy inaczej poprzednie Samyangi słyszałem, a tego nie. Więc chyba jest lepiej.

Winieta.

Przyzwoicie mała. Akceptowalna. Co przy średnicy filtra 58mm można uznać za wynik imponujący.

Aberracje chromatyczne.

Praktycznie brak. A to już jest niesamowite, bo Samyangi pod tym względem nie były za bardzo wybitne. A tu jest spoko. Jak nie lubicie fioletowych artefaktów, to Samyanga 75 1.8 polubicie.

Bokeh.

Tu już trzeba ocenić samemu. Nie jest on tak „delikatnie agresywny” (cholera jak to inaczej opisać?) jak w przypadku bardzo mile odebranego przeze mnie Samyanga 45 1.8. Ale i tak ma swój charakter. Jak na moje oko jest dobrze. Rozmycie nie odstaje za bardzo (przynajmniej swoją siłą) od Sony 85 1.8. Czyli pod tym względem jest wystarczająco dobrze.

Bliki.

Motyla noga, jak ja lubię bliki! Aby je uzyskać, musiałem pozbyć się osłony p-słonecznej obiektywu. I wtedy się pojawiają. Piękne, ale nie w tak dużej ilości jak bym sobie tego życzył. Znaczy, że jakieś tam powłoki antyodblaskowe są i działają. Trudno/fajnie -niepotrzebne skreślić.

Filmowanie Samyangiem 75 1.8.

Cóż, jest dobrze. A spodziewaliście się, że będzie inaczej? Nie mogło być inaczej, skoro wcześniejsze Samyangi na tym polu spisały się bardzo dobrze. AF działa pewnie i płynnie. Obiektywu nie słychać, więc jego praca nie zakłóci ścieżki audio na nagraniu.

Praca na gimbalu.

Było gimbalistów wielu, ale żaden nie śmiał stabilizować z wielkim i ciężkim obiektywem jak np. Sigma 85 1.4. W przypadku Samyanga 75 1.8 problem nie istnieje. Jest lekko, stabilnie i bardzo, bardzo filmowo.

Cena -przyzwoita, bo na dzień 16.05.2020 wynosi 1890 zł (z filtrem UV gratis -i to nie jakimś tam byle jakim, tylko markowym Nisi). W zestawie dostajemy także wspomniany już na początku fajny futerał.

Podsumowując, Samyang 75 1.8 jest nowa gwiazda K-Popu, młody, smukły i ładny. Do tego jest obiektywem ostrym, szybkim i celnym, udanym oraz co przynajmniej dla mnie ważne, obiektywem, który spowodował, że znowu mi się chce. Chce mi się nim fotografować i chce mi się go kupić. I pewno go kupię. Chyba, że Samyang niebawem urodzi 135 1.8…. Wtedy sprzedam czwartą nerkę. I kupię 75 oraz 135 za jednym zamachem.

A gdyby ktoś z Was chciał kupić go już teraz to zapraszam tutaj:

SAMYANG 75 1.8 AF FE